Podroz do Indii

wtorek, czerwca 06, 2006

Jest super - dzien siodmy :D
Pod koniec dnia szostego oraz z samego rana dnia siodmego, negocjowalimy z menedzem warunki naszego wyjadu w ..... Himalaje :D Musimy przyznac, ze bylismy twardzi. Nasza przewaga polegala na tym, ze nam tak bardzo nie zalezalo, zeby wyjechac, jak menedzerowi. Kazdy dzien naszego pobytu u niego to jeden dzien bez pracownika, gdyz Gulama wszedzie z nami chodzil. Ostatecznie udalo nam sie zejsc z 360$ do 275$ za dwie osoby.
Tego dnia wstalismy bardzo wczesnie bo o ... 4 45 :)Postanowilismy udac sie na pobliski targ na wodzie. Ludzie sprzedawali na nim kwiaty, warzywa, przyprawy. A co najwazniejsze wszystko odbywalo sie na lodkach. To byl niesamowity widok :D
Po powrocie z targu kolo godziny 7 i przespaniu jeszcze 2 godzinek, reszte dnia postanowilismy poswiecic ogladaniu miejscowych meczetow. Bylo niesamowicie, tym bardziej, ze nasz tutejszy przyjaciel jest muzulmaninem. Wprawdzie do pierwszego meczetu wprowadzal nas z pewna doza niepewnosci. Zapewne obawial sie, czy odpowiednio bedziemy sie zachowywac. Rowniez z duzym niepokojem przygladalismy sie zageszczajacemu sie wokol nas tlumowi. Przeciez bylismy w starej czesci miasta - rzadziej odwiedzanej przez turystow. Na szczescie Gulama wytlumaczyl miejscowym cel naszego przybycia i moglismy wejsc do srodka. Przed wejsciem do tego meczetu, jak i do wszystkich pozostalych, musielismy zdjac buty. Kamila musiala byc odpowiednio ubrana - zakryte ramiona i rece oraz glowa. Poza tym Kamila nie mogla wejsc do wszystkich czesci meczetu, gdyz niektore z nich byly przeznaczone tylko dla mezczyzn. Oddalismy sie cichej modlitwie.
Najbardziej niesamowita czesc dnia byla dopiero przed nami. Meczety byly polozone w okolicy domu rodzinnego Gulama, do ktorego postanowil zaprowadzic nas. Poznalismy jego mame i kuzyna. Oprowadzil nas po swoim domu, ktory byl skromny, aczkolwiek przepelniony cieplem. Wspolnie z jego matka wypilismy herbate, zjedlismy ciasto. Niesamowite bylo doswiadczenie smaku slonej herbaty z mlekiem. Cudownie bylo tam posiedziec przez chwile i odczuc prawdziwy smak indyjskiego zycia.
Pozniej odwiedzilismy jeszcze dwa meczety. Pierwszy z nich byl zalozony 800 lat temu przez tureckiego muzulmanina. Turysci niemuzulmanscy i kobiety nie mieli tam jednak wstepu. Meczet moglismy podziwiac jedynie poprzez jego okna. Drugi z meczetow byl ogromny, w ksztalcie kwadratu. Jego konstrukcje podpieralo 320 kolumn. Legenda glosi, ze jedna z nich zostala wzniesiona przez boga, lecz nie wiadomo ktora.
Jako ostatni zwiedzilismy meczet przy miejscowym forcie, mieszczacym sie na wzgorzu. Pobliskie okolice rowniez nalezaly do Starego Miasta. Gulama poprosil, abysmy tutaj nie trzymali sie za reke, gdyz w miejscowym zwyczaju takie zachowanie jest niedopuszczalne.
Zaczal padac deszcz i powoli musielismy sie ewakuowac. Po drodze udalo nam sie jeszcze zajrzec do swiatyni Sikhow. Padajacy deszcze nie dawal nam spokoju, wiec postanowilismy wrocic na lodz.
Na miejscu dowiedzielismy sie, ze wychodzimy w gory dopiero pojutrze, wiec postanowilismy, ze nastepny dzien robimy sobie wolny.
Bardzo zzylismy sie z Gulamem. Mamy wrazenie, ze zaczyna sie rodzic miedzy nami wiez oraz wzajemne dbanie o sibie. On na swoj sposob stara sie nam urozmaicac pobyt, doradzac podczas zakupow czy zwiedzania. My na swoj sposob staramy sie dbac i o niego. Wczoraj bylismy na wspolnej kolacji. Wrocilismy dosc pozno na lodz i po drodze musielismy wspolnie kombinowac co robilismy, by menedzer nie robil problemow Gulamowi. Ech .... jesli tylko udaje sie spotkac kogos, kto nie chce na nas zarobic, czuje sie takie niesamowite cieplo od ludzi.