Podroz do Indii

niedziela, czerwca 04, 2006

Srinagar - dzien piaty
Wstalismy bardzo pozno, bo okolo 13 ;) Zjedlismy spoznione sniadanie i wyruszylismy rozejrzec sie po centrum. Co wazne - wlasciciel nigdy nie puszcza nas bez przewodnika, bo jak twierdzi chce nam zapewnic calkowite bezpieczenstwo. Choc zapewne chodzi o to, bysmy nie trafili w rece konkurencji, ktora moglaby nas przechwycic. Swoja droga Golum, ktory nam towarzyszyl, dorabia sobie prowizjami za zakupy dokonywane w sklepach swoich przyjaciol. Poczatkowo irytowalo nas jego towarzystwo na kazdym kroku, ale z czasem zaczelismy odczuwac jego dobre strony. Rzeczywiscie czuc, ze sie o nas troszczy, zawsze targuje sie z rikszarzami i sprzedawcami, mimo ze to my placimy. Polubilismy jego obecnosc. Byl naszym "aniolem strozem" na ulicach Srinagar. Dzieki jego obecnosci nie jestesmy kontrolowani zbyt czesto przez wojsko, ktore jest tutaj na kazdym kroku. Przez ostatnie kilkanascie lat do 2004 roku pomiedzy Indiami a Pakistanem trwaly walki o Kaszmir. Od dwoch lat panuje tutaj pokoj. Jedyna pozostaloscia po konflikcie jest obecnosc zolnierzy, ktorzy mieli opuscic te tereny w zeszlym roku, ale jak to powiedzial Golum: "India is always late", wiec pewnie jeszcze troche czasu minie zanim wojsko opusci te tereny. Wieczor spedzilismy w kafejce internetowej, dzieki czemu moglismy spisac nasze wrazenia z kilku poprzednich dni. Z lezka w oku ogladalismy zdjecia ze slubu - sa przepiekne :) POmijajc fakt, ze nie wiedziec czemu, wiazanka Kamili byla zielonego koloru. No coz, nie jestesmy w stanie odpowiadac za jakosc monitorow w Srinagar. Wieczorem delektowalismy sie bananami i czeresniami zakupionymi na miejscowym markecie (bazarze). Dostalismy nawet kolacje do lozka, ale wcale nie ze wzgledu na urodziny Mariusza. Po prostu wlasciciel mial gosci w domu, zas z powodu deszczu nie moglismy jej zjesc na zewnatrz. W prezencie urodzinowym Mariusz dostal wspaniale dehlijskie wydanie Ulissessa Jamesa Joyce'a. Mniammm... prawdziwy rarytasik :) Wykonczylismy wodke weselna w nadziei (nie myslcie, ze az tyle wypilismy - po prostu 3/4 wylalo nam sie po drodze :(), ze uchroni nas przed konsekwencjami spozywania tutejszego jedzenia. Zmeczeni usnelismy, nawet nie wiedzac kiedy.